Pomysł, żeby pojechać pod namiot, rzuciłem ot tak, luźno, ale Antek się do tego bardzo zapalił. Trudno mi się było wycofać.
Jak tata powiedział, że może pojedziemy pod namiot, to ja od razu byłem przerażony, ale nie chciałem tacie robić przykrości, więc trochę udawałem, że bardzo chcę.
POLECAMY
Byłem przerażony. Przecież ja nigdy nie byłem pod namiotem! Nie wiedziałem, co trzeba zabrać.
Tata zabrał pół domu i prawie cały warsztat. Mieliśmy materace, kołdry, lampki, łopaty, jakieś folie, taśmy i mnóstwo wiader. No i dwa namioty pożyczone od wujka.
Pierwszy namiot, ten większy, to był jakiś kosmos. Tysiąc rurek, złączek, a instrukcji brak. Dałem sobie z nim spokój. Na szczęście drugi namiot rozkładał się właściwie sam.
Najśmieszniejsze było rozkładanie duże...