W odczuwaniu trudnych emocji nie ma nic złego

O tym, że w odczuwaniu trudnych emocji nie ma nic złego, o przyczynach zaburzeń emocjonalnych oraz o działaniach wspierających osiąganie przez nastolatków adekwatnej samooceny rozmawiamy z psycholog Agnieszką Ludorowską.

Otwarty dostęp

Czasami trudno jest mówić o emocjach. Czy dzieciom w wieku szkolnym i nastolatkom takie rozmowy też przychodzą z trudem?

I tak, i nie. Mogłoby się wydawać, że w starszym wieku takie rozmowy powinny przebiegać łatwiej ze względu na rozwinięte kompetencje językowe, poznawcze, większy wgląd w siebie i oczywiście może tak być, ale to nie wszystko. Kluczem jest jakość relacji między dziećmi a dorosłymi w rodzinie oraz wzorce komunikacji, jakie w niej obowiązują. Jeśli rozmowa o uczuciach jest w danej rodzinie czymś naturalnym, jeśli dzieci obserwują, że dorośli poruszają ten temat między sobą, jeśli emocje jako takie (również te „trudne”) są akceptowane, jeśli więzi w rodzinie są bezpieczne, jeśli panuje zaufanie – wówczas starszym dzieciom i nastolatkom będzie łatwiej dzielić się z rodzicami swoimi przeżyciami. W przeciwnym razie może być im trudno, zwłaszcza że sam okres dojrzewania niesie ze sobą wiele wyzwań, z których chyba najważniejszym jest poszukiwanie własnej tożsamości, ale także kształtowanie niezależności uczuciowej od rodziców oraz tworzenie więzi z rówieśnikami. 

Jak powinniśmy rozmawiać ze starszymi dziećmi o emocjach? Jak zacząć taką rozmowę, jeśli widzimy, że dziecko jej potrzebuje, ale samo nie robi pierwszego kroku?

Można zacząć np. tak: „Widzę/wydaje mi się, że coś cię martwi, masz jakiś problem. Bardzo chcę ci pomóc, ale nie wiem jak, ponieważ nie wiem, co się stało. Słyszę też, że w tej chwili nie chcesz o tym rozmawiać. OK, ale pamiętaj, że jestem tutaj i w każdej chwili możesz do mnie przyjść, jeśli zmienisz zdanie. Możemy też po prostu pomilczeć razem, jeśli tego potrzebujesz”. 

Warto przede wszystkim opisywać sytuację z odwołaniem do emocji („Wygląda na to, że coś cię rozzłościło”), na początku unikając dawania rad. 

Dla dorosłych, rodziców i nauczycieli może być trudne do zaakceptowania, że dziecko czy nastolatek przeżywa trudności i okazuje emocje, takie jak smutek albo złość. Jakich zachowań i słów w takiej sytuacji powinien unikać dorosły, aby młody człowiek nie nabrał przeświadczenia, że w odczuwaniu trudnych emocji jest coś złego?

Do najbardziej typowych, moim zdaniem, choć używanych zapewne w dobrej wierze, zwrotów, należą: „Nic się nie stało” (przecież w ocenie dziecka stało się bardzo dużo), „Czemu się tak złościsz?”, „Nie przejmuj się”, „Nie bądź beksą”, „Powinieneś zrozumieć, że…” oraz „Nie mów do mnie takim tonem!”. Kiedy dziecko przeżywa silne emocje, odwoływanie się do „rozumu” lub, co gorsza, bagatelizowanie stanu, w jakim ono się znajduje, jest bez sensu. 

Tym, co się sprawdzi w pierwszej chwili, jest nawiązanie do przeżywanych przez dziecko emocji („Widzę/słyszę, że jesteś wściekły/zrozpaczony…”, „Musisz być załamana z powodu…”, „To musiało być dla ciebie trudne, kiedy…”) oraz zaakceptowanie ich bez przyjmowania założenia, że intencjonalnie godzą one (niektóre z nich, przede wszystkim złość) w rodzicielski autorytet. Warto spojrzeć na ten proces inaczej: dziecko okazuje silne, nie zawsze łatwe do zaakceptowania emocje tylko w towarzystwie osób, z którymi czuje się bezpiecznie („Chociaż jestem taki wściekły, nie przestaną mnie kochać”) – i docenić ten fakt.

Wiemy już, że dziecko nie zawsze musi być radosne. Jednak co, jeśli obserwujemy, że od kilku tygodni zachowanie dziecka czy nastolatka zmieniło się – jest podenerwowany, przybity, nie bierze chętnie udziału w lekcjach, a wcześniej był aktywny? Jak w takiej sytuacji może zareagować pedagog szkolny albo wychowawca?

Przede wszystkim zareagować powinna osoba, która ma bezpieczny, bliższy kontakt z dzieckiem. Wychowawca może, a wręcz powinien być taką osobą, pedagog czy psycholog – teoretycznie także, ale to zależy od tego, jak częste są jego kontakty z dziećmi, na ile mają one do niego zaufanie. To wychowawca przebywa z dziećmi codziennie, mając szansę na zbudowanie dobrej relacji z nimi, natomiast nie wszyscy uczniowie muszą dobrze znać pedagoga szkolnego. 

Odpowiadając na postawione pytanie, w tym przypadku nie ma jednej, standardowej drogi postępowania. Wybrany dorosły oczywiście może podejść do dziecka i zacząć rozmowę, mówiąc np. „Jasiu, widzę, że od paru dni wyglądasz na smutnego/zamyślonego/nie zgłaszasz się na lekcjach itd., czy stało się coś, o czym chciałbyś mi opowiedzieć?”. Teraz wszystko zależy od tego, co dziecko powie. Jeżeli – co jest jednak mało prawdopodobne – nasz Jaś od razu przyzna, że np. tata bije mamę lub na nią krzyczy, nie mówiąc już o kwestiach typu wykorzystanie seksualne lub alkoholizm w rodzinie, wychowawca powinien uświadomić dziecku, że chcąc mu pomóc, nie może zachować takiej tajemnicy dla siebie i będzie musiał porozmawiać o tym z opiekunem, który nie krzywdzi. Powinien również podkreślić, że dziecko dobrze zrobiło, mówiąc mu o problemie, aby zmniejszyć jego poczucie winy z tym związane. Osobną kwestią jest powiadomienie o zaistniałej sytuacji dyrektora szkoły. Co jednak w sytuacji, kiedy dziecko albo zaprzeczy, że coś się dzieje, albo nie wyrazi zgody na rozmowę wychowawcy z np. matką?

Wydaje się zatem, że bardziej wskazana i chyba też częściej praktykowana ścieżka postępowania polega – na początek – na zaproszeniu do współpracy opiekunów, poinformowaniu ich o obserwowanym zachowaniu dziecka i wspólnym opracowaniu form wsparcia dla niego. 

Niezależnie od powyższych kwestii wychowawca oczywiście powinien na bieżąco reagować na obserwowane w szkole sytuacje typu konflikty rówieśnicze, izolowanie ucznia przez grupę, nieradzenie sobie przez dziecko z porażkami, wspierając je w radzeniu sobie z pojawiającymi się wówczas trudnymi emocjami. Warto, aby nazywał uczucia dziecka i empatyzował z nimi, ale także urealniał postrzeganie przez nie sytuacji (porażka podczas jednego sprawdzianu nie świadczy o tym, że nie radzi sobie ono z niczym itd.). Równolegle powinna się toczyć cykliczna praca z grupą np. w obszarze umiejętności rozwiązywania konfliktów, nieagresywnego komunikowania się ze sobą itd. 

Jakie zaburzenia emocjonalne najczęściej występują u młodszych nastolatków i z czego one wynikają?

Pytanie o źródła zaburzeń i problemów u młodszych nastolatków jest bardzo złożone i nie da się na nie w prosty sposób odpowiedzieć na gruncie niniejszej rozmowy. Każde z zagadnień wymagałoby szerszego omówienia, przedstawienia hipotez na temat jego genezy, na co nie ma tutaj miejsca. Odpowiem zatem ogólnie, że – jak zawsze – przyczyn trudności można doszukiwać się na gruncie zewnętrznym (rodzinnym/sytuacyjnym) i/lub wewnętrznym (organicznym). Źródła zewnętrzne już częściowo wymieniłam – można do nich zaliczyć zaburzone relacje w rodzinie (skrajnie przemoc), niedostateczny czas poświęcany dziecku, brak poczucia bezpieczeństwa, zbyt surowe zasady panujące w domu lub – przeciwnie – brak granic, chorobę psychiczną rodzica/uzależnienie, śmierć rodzica, a nawet potencjalnie mniej „groźne” zdarzenie, jak zmiana miejsca zamieszkania – czynniki tego typu można by wymieniać. Wszystkie one negatywnie przekładają się (lub mogą się przekładać) na kształtowanie u dziecka kompetencji w zakresie regulacji emocji, które stanowią podstawę zdrowia psychicznego, względnie mogą zaburzyć aktualną równowagę psychiczną, także przyczyniając się do powstawania zaburzeń. 

Z drugiej strony nie wolno ignorować roli czynników organicznych, wrodzonych. Pod uwagę bierze się wpływ genów (dziedziczenia), ale także zaburzone wydzielanie neuroprzekaźników, obciążenia powstające na etapie prenatalnym czy nawet urazy fizyczne głowy. 

Z czym obecnie zmagają się nastolatki? Wymienić należy na pewno wszelkie formy uzależnień – zarówno te dobrze znane (alkohol, narkotyki), jak i „nowe” (dopalacze, urządzenia elektroniczne), ponadto zaburzenia odżywiania, tendencję do samookaleczeń oraz coraz częstsze tendencje samobójcze, podłożem których często bywa depresja.

Porozmawiajmy o samoocenie. Co się zmienia w postrzeganiu siebie, kiedy dzieci zaczynają wchodzić w okres adolescencji?

W okresie dojrzewania samoocena dziecka stopniowo staje się bardziej spójna, stabilna i realistyczna. Oznacza to, że myśląc o sobie, dziecko zaczyna uwzględniać zarówno sukcesy, jak i porażki, swoje mocne i słabe strony (np. na gruncie szkolnym, relacyjnym, sportowym). Owa większa świadomość pewnych niedociągnięć w efekcie może prowadzić do spadku samooceny. W przeciwieństwie do przedszkolaka, dla którego najważniejsze jest zapewnienie dorosłego, że „ładnie narysował” – i to mu wystarcza – nastolatek będzie już bardziej realistycznie – i krytycznie – podchodził do swoich dokonań, m.in. za sprawą porównywania ich z osiągnięciami rówieśników. Równie ważny wpływ na postrzeganie siebie na tym etapie życia mają gwałtowne zmiany hormonalne i fizyczne, nie zawsze łatwe do zaakceptowania (np. problemy skórne, wzmożona potliwość). Ciało, jego wygląd i sposób, w jaki jest ono odbierane przez otoczenie, zaczyna odgrywać niebagatelną rolę w kontekście samooceny. Oprócz, jak do tej pory, informacji uzyskiwanych na ten temat od opiekunów, obecnie równie ważna, jeśli nie ważniejsza, staje się akceptacja ze strony kolegów i tendencja do porównywania się z nimi. Nie ułatwia tego fakt, że zmiany fizyczno-hormonalne nie przebiegają „równomiernie” u wszystkich dzieci, co wzmaga tendencję do porównań.

Co może negatywnie wpływać na postrzeganie samego siebie w przypadku dzieci i nastolatków? Czy są jakieś czynniki szkolne, które mają tu znaczenie?

Czynniki negatywne podzieliłabym na (przynajmniej) dwie kategorie: wpływ środowiska rodzinnego i wpływ dalszego otoczenia, w tym szkoły, ale także mediów. Do czynników rodzinnych zaliczyłabym: nadmierny krytycyzm wobec dziecka (jego wyglądu, zachowania, osiągnięć szkolnych – presja osiągnięć, a w tym tendencja do porównywania z rówieśnikami), a także niedostateczny czas poświęcany dziecku przez opiekunów, niedostateczną ich dostępność, kiedy dziecko tego potrzebuje. Może to u niego zaowocować przekonaniem w rodzaju „Chyba nie jestem dla nich ważny, skoro nie mają dla mnie czasu”. Bywa, że rodzice akceptują dziecko tylko wtedy, kiedy jest spokojne, „grzeczne” i nie sprzeciwia się ich wymaganiom (innymi słowy: nie akceptują sytuacji, w których nastolatek złości się, sprzeciwia), co również nie wpływa dobrze na samoocenę. Skrajną wersją niedomagań środowiska rodzinnego jest oczywiście przemoc wobec dzieci, zaniedbanie, wykorzystywanie seksualne.  

W obszarze edukacyjnym, szkolnym, negatywnie wpływać będzie wzmacnianie przez dorosłych nadmiernej tendencji do rywalizacji między dziećmi (presja ocen, sukcesów), a także nieadekwatne (zbyt surowe, jednostronne) podejście nauczycieli w sytuacji, kiedy dziecko doświadcza porażki. 

Warto jeszcze wspomnieć o roli mediów, nadal obecnej mimo nagłaśnianego od lat problemu zaburzeń odżywiania. Presji „atrakcyjnego” wyglądu podlegają zwłaszcza dziewczynki, co nierzadko prowadzi do wręcz destrukcyjnych prób osiągania przez nie „ideału”, choć warto zauważyć, że problem ten zaczyna dotykać także chłopców. 

A czym jest samoocena realistyczna? W jakich warunkach się kształtuje i jak pomagać dziecku w osiąganiu takiej samooceny?

Generalnie, stabilne poczucie własnej wartości i pozytywna samoocena kształtują się na gruncie rodzinnym. Dziecko dorastające w poczuciu bezpieczeństwa i całkowitej akceptacji samego siebie takim, jakie jest, również wtedy, kiedy przejawia „trudne emocje” bądź wyraża sprzeciw, a także wtedy, kiedy ponosi „porażkę” w jakiejś dziedzinie, będzie bardziej odporne na „wyzwania” wynikające z wkroczenia w etap dorastania. Innymi słowy, w sytuacjach kryzysowych, kiedy jego poczucie własnej wartości zostanie nadszarpnięte np. w efekcie porównywania się z rówieśnikami, dziecko będzie mogło nadal szukać wsparcia u opiekunów, których zdanie i ocena stale są dla niego ważne. Nie będzie także załamywać się pod wpływem niepowodzeń na gruncie szkolnym, tzn. ewentualne trudności na tym polu nie będą go przytłaczać. 

Realistyczną samoocenę opisałabym jako umiejętność akceptacji samego siebie „tu i teraz”, „lubienie siebie”, przy pełnej świadomości swoich mocnych i słabszych stron. Dziecko powinno umieć nazwać te obszary/umiejętności, które sprawiają mu przyjemność i z których jest zadowolone/dumne, jednocześnie akceptując fakt, że jeszcze nie wszystko potrafi, że czasem popełnia błędy. 

Jakie książki lub filmy mogłaby Pani polecić osobom zainteresowanym tematyką emocji i samooceny u dzieci i nastolatków?

Na szczęście jest tego sporo. Jeśli chodzi o książki, warto pochylić się nad takimi pozycjami, jak Uważność i spokój żabki (zwłaszcza dla młodszych nastolatków, książeczka napisana prostym językiem, kształtująca umiejętność relaksacji, bycia „tu i teraz”, radzenia sobie z trudnymi emocjami), W pułapce myśli dla nastolatków – jak skutecznie poradzić sobie z depresją, stresem i lękiem, Maja dorasta, Kacper dorasta. Zwłaszcza dla dziewczynek mogę polecić Opowieści młodych buntowniczekPewna siebie dziewczyna – jak mądrze ryzykować, akceptować porażki i być szczęśliwie niedoskonałą.

A do tego wszystkiego zawsze na czasie pozostają kolejne tomy z serii Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz, która w prosty, a zarazem zabawny sposób opisuje problemy mogące dotykać dzieci na tym etapie rozwoju (np. problemy w relacjach z płcią przeciwną, nieakceptowanie swojego wyglądu, trudności w relacjach z rodzicem).

Jeśli chodzi o filmy, ciekawą pozycją wydaje się Błąd systemu – opowiadający o dziewczynce nieradzącej sobie z odrzuceniem przez matkę i reagującą na to zachowaniami buntowniczymi i agresywnymi, a także Mean creek – film z 2004 r., którego tematem przewodnim jest agresja i odrzucenie dziecka przez rówieśników. W obydwu filmach pojawiają się takie kwestie, jak potrzeba dobrych relacji społecznych, nieradzenie sobie z emocjami oraz wpływ trudnych doświadczeń na samoocenę dziecka. Wskazane jest jednak, aby nastolatek obejrzał te filmy w towarzystwie dorosłego, a następnie mógł podzielić się z nim swoimi przemyśleniami. 

Dziękuję za rozmowę!

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI