Jak Luluś wygrał ze strachem?

Kuferek z emocjami

– Och, też bym tak chciał… – westchnął Luluś, mały wietrzyk, który właśnie przysiadł na swoim ulubionym drzewie i z zachwytem przyglądał się innym wiatrom. Były silne, porywiste i nadzwyczaj szybkie. I chociaż była to jego kolejna wiosna na świecie, wciąż czuł, że niewiele potrafi.
Czasem udawało mu się mocniej powiać, głośniej zaszumieć, a nawet podsuszyć pranie, ale wysuszyć je całkiem było już trudniej i wymagało od Lulusia wielu godzin dmuchania.
Nagle tuż obok zahuczało, zatrzeszczały gałęzie.
– Hu, hu, hu – odezwał się głos. Był to jeden z wiatrów, które Luluś podziwiał. – Jutro mamy wyścigi wiatrów, chcesz się przyłączyć, hu, hu, hu?
– Naprawdę mogę? – zapiszczał Luluś, co w porównaniu z groźnym „hu, hu, hu” jego rozmówcy zabrzmiało nadzwyczaj śmiesznie.
– Hu, hu, hu! Ha, ha, ha! Możesz, możesz – zawył wiatr, zakręcił się wokół drzewa i poszybował do góry. Zrobiło się cicho, cichutko.
– O rety, wyścigi wiatrów… – westchnął Luluś i ledwie widzialną łapką dotknął policzków, które były rozpalone z przejęcia. Wyobraził sobie siebie, jak pędzi i się ściga, jak wyprzedza inne wiatry i wygrywa.
Jednak po chwili poczuł się mniej pewnie. Przecież nie był silny ani szybki i nawet nie potrafił błyskawicznie wysuszyć prania.
„Co robić, co robić?” – myśli w głowie Lulusia biegały jak szalone i przez dłuższą chwilę nie mógł ich zatrzymać. Dopiero gdy się uspokoiły, postanowił poćwiczyć przed wyścigiem. Latał w tę i z powrotem na czas, dmuchał, chuchał i wirował, udało mu się nawet zrobić niewielką falę 
na wodzie.
Następnego dnia stawił się na miejsce wyścigu i gdy już miał stanąć na starcie, p...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI