Kamyczek w bucie

To lubię!

Po kilku deszczowych dniach promyki słońca nieśmiało zaczęły wyglądać zza chmur, a Luna i Leo – dwójka najlepszych przyjaciół, wyszli na plac zabaw. Dzieci znały się od zawsze – spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, śmiejąc się i bawiąc. Ich przyjaźń zdawała się być najsilniejsza na świecie, lecz tego dnia wydarzyło się coś, co mogło to zmienić.
W pewnym momencie Luna dostrzegła leżący nieopodal patyk. 
Ale nie był to zwykły patyk – był zakrzywiony niczym piracka szabla! 
Nie zastanawiając się ani chwili, dziewczynka pokazała przyjacielowi, co znalazła.
Gdy Leo spojrzał na patyk, w jego oczach pojawił się błysk.
– Super! Możemy pobawić się w nieustraszonych piratów, arr! – radośnie wykrzyknął chłopiec. – Mogę być kapitanem?
– Ale to ja go znalazłam – odpowiedziała Luna, ściskając patyk z całych sił. – To ja dowodzę statkiem i prowadzę wyprawę! – powiedziała stanowczo. – Ty zawsze prowadzisz! – prychnął Leo. – To niesprawiedliwe!
Luna zmarszczyła nos i odpowiedziała:
– Bo zawsze mam najlepsze pomysły!
– Skąd możesz to wiedzieć, skoro nigdy nie chcesz słuchać moich?! – zdenerwował się Leo. Słowa przyjaciela wbiły się w serce Luny niczym kolce. Tak mocno ją to zraniło, że niewiele myśląc, wypaliła:
– Może dlatego, że są po prostu nudne! Nie pomyślałeś o tym?!
Tym razem to słowa Luny stały się kolcami, które zraniły Leo. Jego oczy zaszkliły się. Bez słowa odwrócił się i odszedł w stronę domu.
– Pewnie, idź sobie! – wykrzyknęła dziewczynka, czując buzującą w niej złość. – Będę się bawić równie dobrze bez ciebie, a nawet jeszcze lepiej!
Luna została sama. Złość zaczęła ustępować miejsca dziwnemu napięciu ogarniającemu jej ciało. A później? Później przyszła cisza niosąca ze sobą ciężar, który czuła gdzieś w środku.
Przez resztę dnia dziewczynka nie mogła znaleźć sobie miejsca. Snuła się po placu zabaw bez celu. Nic nie było w stanie sprawić jej radości – ani huśtanie, ani budowanie zamku z piasku. Po prostu nic.
Gdy Luna wróciła do domu, mama spojrzała na nią troskliwie.
– Coś cię gryzie, Lunko?
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
– Pokłóciłam się z Leo i chyba go zraniłam. – Wzięła głęboki oddech i opowiedziała mamie, co się stało.
Mama milczała. Usiadła obok dziewczynki.
– Wiesz... – zaczęła po chwili – czasem, gdy ktoś dotyka nas słowami, które nie są przyjemne, od razu chcemy mu „oddać”, powiedzieć coś, co również go zaboli. Ale trzeba pamiętać, że słowa, które ranią, nie znikają, lecz zostają w pamięci tej osoby na długo. To jak kamyczek w bucie, który, choć niewielki, sprawia, że każdy krok staje się bolesny.
Luna spojrzała na mamę.
– Ale przecież on też był niesprawiedliwy!
– To prawda – przytaknęła mama. – Kłótnie już takie są. Nie tylko jedna osoba ponosi za nie odpowiedzialność. Zazwyczaj każda ze stron „wbija szpileczkę” i rzuca oskarżeniami – tłumaczyła spokojnie mama. – Ale jeżeli naprawdę nam na kimś zależy, warto znaleźć sposób, by do niego wrócić i naprawić to, co zburzyła kłótnia.
– Nawet wtedy, gdy się bardzo zezłościliśmy?
– Tak, nawet wtedy. A może zwłaszcza wtedy.
Następnego ranka Luna popędziła do domu Leo. Serce biło jej jak oszalałe. Przez chwilę się wahała, ale w końcu nacisnęła dzwonek.
Po chwili usłyszała szuranie. Od razu pomyślała, że to pewnie Leo podstawia krzesełko, dzięki któremu mógł zajrzeć przez wizjer.
– Hej, otworzysz mi? – zapytała dziewczynka.
Leo milczał. Jednak po chwili dało się usłyszeć przekręcanie zamka i ponowne szuranie, po czym drzwi lekko się uchyliły.
– Przyniosłam ci… mój patyk. Chcesz być dziś kapitanem?
Leo spojrzał zdziwiony.
– Przecież to twój skarb, to ty go znalazłaś.
– Tak, ale bez ciebie zabawa to nie to samo. Wiem, że to, co wczoraj powiedziałam sprawiło ci przykrość i przepraszam. Tak naprawdę nie chciałam cię zranić.
Leo spuścił wzrok.
– Ja też cię przepraszam. Zdenerwowałem się. Czasami czuję, że kiedy jesteśmy razem, liczą się tylko twoje pomysły i twoje zdanie, a ja nie mam głosu. I chociaż wymyślasz świetne zabawy, to robi mi się gorąco w środku, bo ja czasem też chciałbym jakąś zaproponować, mieć coś do powiedzenia.
Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy. Nie była to jednak ciężka, trudna do zniesienia cisza, ale taka pełna spokoju i zrozumienia.
Resztę dnia spędzili na placu zabaw, rysując mapę, budując statek i bawiąc się w piratów. 
To doświadczenie pomogło im zrozumieć, że kłótnia potrafi być jak burza – głośna, gwałtowna i nieprzyjemna, ale jednocześnie potrzebna, by oczyścić powietrze. A najcenniejsze skarby to wcale nie pirackie złoto ani patyki, choćby najpiękniejsze, ale przyjaźń, która potrafi przetrwać nawet najbardziej burzliwy dzień.

POLECAMY

Odpowiedz na pytania po przeczytaniu:

  1. Co to znaczy, że raniące słowa są jak kamyczek w bucie?
  2. Czy łatwo jest przeprosić kogoś, kogo się zraniło? A czy łatwo jest przyjąć czyjeś przeprosiny?
  3. Co mogłoby pomóc w uniknięciu takiej kłótni w przyszłości?
  4. Jakie „skarby” są dla ciebie najważniejsze w przyjaźni?

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI