Latająca miska

To lubię!

To miała być taka wspaniała sobota! Mama obiecała Filipowi już dawno, że pojadą na cały dzień do cioci Izy i jej córeczek. Planowali, że po drodze kupią mnóstwo warzyw, a potem u cioci wszyscy razem będą robić zapiekankę.
– Muszę odwołać wizytę u cioci – powiedziała mama, kiedy wstał. – Mam pilną pracę, będę siedziała do obiadu przy komputerze.
Filip nie wierzył własnym uszom.
– Przecież obiecałaś... – wyszeptał, przełykając łzy.
– Wiem, kochanie, przepraszam. – Mama próbowała go przytulić, ale wyrwał się z jej ramion, pobiegł do pokoju i z hukiem zatrzasnął drzwi.
Jak mama mogła zrobić coś takiego! I to nie pierwszy raz. Praca, praca, zawsze ta praca. Był przekonany, że mama kocha pracę bardziej niż jego! 
O, nawet teraz… Pewnie już siedzi przy laptopie i w ogóle nie pamięta, że ma synka.
Miał już wyjrzeć, żeby to sprawdzić, ale w tym momencie do pokoju zajrzała mama.
– Daj mi spokój – mruknął. – Chcę zostać sam.
– W porządku, zostawię cię samego i pójdę pracować. Ale najpierw chciałabym coś ci pokazać. Chodź ze mną…
Filip niechętnie podreptał za mamą. Na blacie w kuchni stała ulubiona wielka miska mamy. A w niej leżały pomidory, kolorowe papryki, bakłażan i mała, pomarańczowa dynia.
– Poszłam rano na targ – wyjaśniła mama. – Nie zrobimy tej zapiekanki razem z ciocią i dziewczynkami, ale możemy zrobić ją sami, kiedy skończę pracę.
Mama uśmiechała się radośnie. Zupełnie jakby wierzyła, że zapiekanka robiona w domu może zastąpić wizytę u cioci!
Filip był coraz bardziej zdenerwowany.
– Ty nic nie rozumiesz! – krzyknął...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI