Serduszkowa godzina

To lubię!

Tosia spała w najlepsze, kiedy jasny promyk słońca przysiadł na jej nosku. Drżał, jakby z całych promyczkowych sił wołał cieniutkim głosem: Wstawaj, śpiochu! 
Jednak gdy to nic nie dało, przysiadł na rzęsach. Wtedy Tosia otworzyła zaspane oczy, po czym usiadła na łóżku. Za oknem była zima. Ten widok sprawił, że na twarzy Tosi pojawił się uśmiech, który jednak bardzo szybko znikł, bo w domu było cichutko, a to znaczyło, że mama i tata wyszli już do pracy.
Dziewczynka zerwała się z łóżka i z nadzieją, że może jeszcze są, pobiegła do kuchni, bo bardzo chciała się do nich przytulić. W kuchni jednak przywitała ją babcia pytaniem, czy chce naleśniki. W oczach Tosi pojawiły się łzy, bo mimo że naleśniki uwielbiała, to chciałaby je zjeść z mamą i tatą.
Rodzice Tosi dużo pracowali i wracali do domu wieczorem, a dziewczynka całe dnie spędzała z babcią albo w przedszkolu. I mimo że babcia pięknie czytała bajki, Tosia tęskniła za rodzicami.
Tego dnia zjadła tylko jednego naleśnika, 
co bardzo zmartwiło babcię, która z niepokojem przyłożyła dłoń do czoła wnuczki.
– Już myślałam, że się nam rozchorowałaś, ale na szczęście nie masz gorączki – powiedziała z ulgą.
– Nie jestem chora, tylko smutna – odparła niezbyt grzecznie Tosia.
– A może nie tylko smutna, ale i troszkę zła? – zapytała łagodnie babcia.
I miała rację. Tosia była nie tylko smutna, ale czuła też...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI