Są takie dni, na które czeka się miesiącami. Ja już dawno temu obiecałam sobie, że w pierwszą wakacyjną niedzielę urządzę sobie dzień totalnego lenistwa. Taki, w którym leżysz w łóżku przez cały dzień, oglądasz telewizję albo patrzysz w chmury przez okno dachowe. Trochę obawiałam się, czy to się jednak uda. Mój brat właśnie wyjechał na kolonie i obiecałam mu, że będę zajmowała się Sernikiem (dziwne imię dla psa, prawda?) przez najbliższy tydzień. On za to obiecał mi przywieźć znad morza długie żelkowe węże, które w poprzednim roku widzieliśmy na jednym ze stoisk.
Moje wątpliwości co do możliwości wypoczynku (czy raczej leniuchowania) okazały się być słuszne. Sernik już o siódmej obudził mnie lizaniem po twarzy i postękiwaniem do ucha. Dość skutecznie udało mi się skierować go do pokoju rodziców, ale godzinę później był już z powrotem przy moim łóżku.
– Jest niedziela, pierwsza niedziela wakacji, paskudo – nagadałam mu. – Marzyłam o niej od dziesięciu miesięcy i teraz nie mam zamiaru ruszać się z łóżka. Jeśli chcesz wyjść na dwór, mogę otworzyć ci drzwi na taras – dodałam, człapiąc w stronę salonu.
POLECAMY