O chłopcu, który odkrył swoją pasję

To lubię!

Wszystko zaczęło się od wyjazdu do Poznania. Mama jak zwykle musiała „wskoczyć do galerii, bo nie ma w co się ubrać”. No i przepadliśmy... To znaczy ja z tatą, bo mama była najwidoczniej szczęśliwa. 
– Chodź, zobaczymy, co ciekawego jest na górze – rzucił tata, a ja bez chwili namysłu wybiegłem spomiędzy wieszaków pełnych kolorowych ubrań.
Wjechaliśmy windą na górę. Na ostatnim piętrze galerii można było zobaczyć wystawę kolejek. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy świat w miniaturze. Maleńkie pociągi, tory, ludziki, a nawet cieniutkie jak nić dentystyczna linie trakcyjne, na których siedziały mniejsze od mojego paznokcia gołębie. Byłem oczarowany.
– Widać, że to wszystko robili pasjonaci – powiedział tata.
Gdzieś już słyszałem to słowo, chyba jak byliśmy na wystawie psów rasowych. Coś mi tu nie pasowało.
– Pasjonaci? A to nie są ci, co hodują rasowe psy?

POLECAMY

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI