Mirek czy Misiek? To pytanie towarzyszyło im od urodzenia. Chłopcy, jak to jednojajowi bliźniacy, byli do siebie niezwykle podobni. Bezbłędnie rozpoznawała ich jedynie mama. Pomyłki zdarzały się nawet starszej siostrze i bratu, nie mówiąc już o nauczycielach i kolegach z klasy. Zadania nie ułatwiał nikomu fakt, że mama chłopców bardzo lubiła ubierać ich w takie same ciuchy, zwykle też kupowała im takie same zabawki. Chłopcy jeździli na te same kolonie i obozy harcerskie, mieli też prawie tych samych kolegów. Aż do tego dnia.
– Nie chcę chodzić na piłkę nożną. Od tego grania kręci mi się w głowie, a do tego chłopaki wołają do mnie „Dawaj, dawaj, Mirek – jeszcze jednego gola”, jakby nie wiedzieli, że jestem Michał, a nie Mirek. Nie jestem, nie będę i wcale nie chcę być tobą. Idź sam! – powiedział Misiek wzburzony, kiedy brat stał w przedpokoju przebrany na cotygodniowy trening. Mirek wlepił w niego zdziwiony wzrok. Do tej pory zawsze wszystko robili razem.
– Co cię ugryzło, chłopie? Chodzi ci o to wypracowanie z polskiego? Jutro się zgłosisz z nowym i też dostaniesz piątkę. Odpuść. – Mirkowi nie spodobała się nagła zmiana w zachowaniu bliźniaka.
– Ale to będzie MOJA piątka, zupełnie tak jak ta dzisiejsza, która wylądowała przy twoim imieniu w dzienniku!
– Przecież mieliśmy się wspierać, bracie, ja ci pomagam w sporcie, ty mi w nauce. – Pr...