Pewnego wiosennego przedpołudnia na kartce, na której zamierzałem zapisać chodzący mi po głowie pomysł, przysiadła mucha.
– Uciekaj, mucho – powiedziałem, chciałem bowiem jak najszybciej zapisać historyjkę, która w każdej chwili mogła ulecieć z wyobraźni.
– Nie! Nie ucieknę! Już nigdy nie ucieknę! Nigdy! – krzyknęła mucha głosem całkiem, jak na stworzenie tej wielkości, donośnym i się rozpłakała.
Zrobiło mi się jej szkoda.
– Co się stało, mucho? – zapytałem.
– Nie powiem – załkała ona i wydmuchała trąbkę w kartkę. Fuj, pomyślałem, będę miał opowiastkę z muszymi gilami.
– Niemądra, niemądra mucha! – łkała nadal, tupiąc odnóżami.
– Och, bez przesady, przecież mózg muchy, mimo że jest wielkości ziarenka soli, działa szybciej niż mózg człowieka – powiedziałem, żeby podnieść ją na duchu. – I dlatego tak trudno was złapać – dodałem.
– Nie o to chodzi! – Mucha nadal była niepocieszona.
– A o co?
...